Nie myślał Pan o jakieś nazwie bardziej sugerującej, że budynek jest biurowcem, np. zawierającej słowa office center?
Takich nazw jest mnóstwo i niczym się w zasadzie nie odróżniają. Te prostsze i lepiej brzmiące już są wykorzystane. Zresztą taka nazwa przyszła mi do głowy, gdy robiłem pierwszy budynek. W jego miejscu była stodoła, dlatego potocznie nazywam go Nową Stodołą. Mnie się nazwa Nowa Stajnia podoba i myślę, że nie jest odstraszająca, ale jeśli najemca będzie miał inne zdanie, to może ją zmienić.
Ile elementów ze starej stajni zostanie w Nowej Stajni?
Zostaną fundamenty, które są w bardzo dobrym stanie, oraz ściany parteru. Ich stan również jest dobry i co ważne dzięki odpowiedniej grubości już od razu zapewniają dobrą izolację termiczną. O izolacji akustycznej na szczęście nie musimy myśleć, ponieważ tworzy ją park. Jest tutaj bardzo cicho, mimo że znajdujemy się w centrum miasta.
W którym roku została wybudowana ta stajnia?
Niestety dokładnych danych na ten temat nie ma. Szacuję datę powstania tak mniej więcej na połowę XIX w. Potem oczywiście obiekt był parokrotnie przerabiany, czyli ma teraz około 150 może 160 lat. Biurowa rola tego budynku to jego drugie życie, ponieważ zmieni się nie tylko jego funkcja, ale również wygląd, mimo że zachowa te same gabaryty.
Nowa Stajnia powstanie na terenie kilkuhektarowego ogrodu
Biurowiec Nowa Stajnia powstaje w niezwykłym jak na centrum miasta miejscu. Ulokowany jest na terenie dużego ogrodu, tuż obok dworu należącego do Pańskiej rodziny. Czy może Pan coś więcej opowiedzieć o tym miejscu?
Do II wojny światowej Olsza była poza Krakowem. Pamiętam jeszcze jakieś listy od starych ciotek, które pisały „Olsza pod Krakowem” i poczta dochodziła bez żadnego konkretnego adresu. Potem miejsce to zostało wciągnięte w granice administracyjne miasta. W latach 60. „rozlał się” Kraków, szczególnie w stronę Nowej Huty, także to, co jeszcze niedługo po wojnie było polami, zostało zabudowane. Od naszego ogrodu w linii prostej jest 5 km do Rynku, a dodatkowo ten rejon jest dobrze skomunikowany z głównymi arteriami. Władza ludowa próbowała wyrzucić moich rodziców, ale jednak udało się im zachować tę resztówkę, czyli ten dwór, kilka zabudowań i kilka hektarów parku. Pod koniec lat 50. moi rodzice zajęli się hodowlą pieczarek i dzięki ogrodnictwu udało się przetrwać ten najtrudniejszy okres. Pod koniec lat 70. rozpoczęto także remont domu, który był już długo niemodernizowany i zaczął popadać w ruinę. Inwestycja ta została zainicjowana przez moich rodziców, a skończona przeze mnie. Choć w przypadku tego typu zabudowań trudno mówić o zakończeniu prac, ponieważ tak wielki dom bez przerwy wymaga kolejnych remontów, a skala problemu jest dużo większa, niż w nawet w relatywnie dużych współczesnych domach.
Dwór należący do rodziny Potockich
Najstarsza część dworu pochodzi z przełomu XVII i XVIII w., ale oczywiście budynek był wielokrotnie przebudowywany, rozbudowywany i obecna jego forma jest mniej więcej z końca XIX w. Wyjątek stanowi dach, który został przebudowany w latach 70-tych XXw. Dwór wielokrotnie zmieniał także właścicieli i był nawet przez jakiś czas własnością różnych krakowskich zakonów m.in. Kamedułów. Ostatecznie trafił do znanej krakowskiej, mieszczańskiej rodziny Szastrów. Pan Szaster był założycielem wydziału farmacji na Uniwersytecie Jagiellońskim. Potem poprzez małżeństwa dwór trafił do Zakaszewskich. Mój prapradziad ożenił się z panną Zakaszewską, która wniosła mu w wianie tenże dwór z majątkiem. Nie był on wówczas uważany za dużą posiadłość i raczej traktowano go jako miejsce, w którym się mieszkało, przyjeżdżając z innych majątków do Krakowa, np. w karnawale. I tak dwór już został w rodzinie.
Jest to atrakcyjna lokalizacja, więc teren pewnie kusił wielu inwestorów, którzy chcieli uszczknąć od Pana kawałek ziemi?
Mnóstwo miałem takich zapytań i propozycji od inwestorów czy deweloperów. Pojawiały się nawet plotki o sprzedaży tego terenu. Moi rodzice bardzo walczyli o utrzymanie go w całości, więc i ja też nie wyobrażam sobie jego podziału czy sprzedaży. Oczywiście rozwój tego miejsca jest możliwy, ale z pozostawieniem jak największej części w formie parku. Zresztą, gdy w Krakowie procedowano Studium zagospodarowania przestrzennego miasta, to przypilnowałem, żeby jak największa powierzchnia tego parku została sklasyfikowana jako zieleń. Jeżeli studium kiedyś zostanie przekute w plan zagospodarowania przestrzennego, wówczas także zostanie zapisane, że to park i będę mógł być o niego spokojny.