Rynek nieruchomości komercyjnych połączony jest z rynkiem mieszkaniowym poprzez banki, które udzielają zarówno kredytów hipotecznych dla osób indywidualnych, jak i kredytów dla inwestorów, w tym deweloperów biur.
Dariusz Książak, prezes spółki Emmerson Evaluation, zajmującej się wyceną nieruchomości uważa, że kredyty frankowe stanowiły tak dużą część portfeli kredytowych instytucji finansowych, że utworzenie rezerw na ewentualne straty z nimi związane, zmniejszy całą akcję kredytową banków, także tę potencjalnie skierowaną do rynku komercyjnego.
Konsekwencje wysokiego kursu franka dla rynku komercyjnego będą z pewnością mniejsze niż dla rynku mieszkaniowego, a to z tego powodu, że najwięksi inwestorzy zagraniczni budujący obiekty handlowe czy biurowe w dużej mierze kredytują się za granicą. Sytuacja w sektorze finansowym tu w Polsce ma więc dla nich trochę mniejsze znaczenie. To nie oznacza jednak, że nie muszą się w ogóle martwić. Duże bankowe grupy w całej Europie, a nawet na całym świecie poniosły straty związane z uwolnieniem kursu franka, więc dostępność finansowania, które potencjalnie było paliwem dla segmentu nieruchomości komercyjnych, zmniejszy się także na rynku zagranicznym. Frank to dużo twardszy orzech do zgryzienia dla inwestorów krajowych, którzy działają na średnią i małą skalę, oni bowiem co do zasady kredytują się w rodzimych bankach, dla których ryzyko znacznego zmniejszenia akcji kredytowej jest duże - wyjaśnia Dariusz Książak.
Jeśli chodzi o rezerwy, które ewentualnie musiałyby być stworzone przez banki na konto zabezpieczenia kredytów komercyjnych we frankach szwajcarskich, to według eksperta ten aspekt ma mniejsze znaczenie. Inwestycje komercyjne finansowane za franki szwajcarskie stanowią niewielką część rynku. Deweloperzy, wybierając obcą walutę, znacznie częściej stawiali na EUR lub USD. Wahania kursów nie mają więc wpływu na wartość zobowiązań. To oznacza, że w segmencie komercyjnym problem może być właściwie tylko z nową akcją kredytową na nowe projekty.