Toczą się rozmowy na temat dziewięciu nowych dużych inwestycji w ramach specjalnych stref ekonomicznych w Polsce. Ich wdrożenie mogłoby stworzyć nawet 4 000 miejsc pracy. Decyzja wiąże się w dużej mierze z możliwością przedłużenia funkcjonowania stref do 2026 roku, na którą liczą inwestorzy oraz przedstawiciele SSE.
Naszym zdaniem, dopóki nie wymyślimy nowego, tak dynamicznego i sprawdzającego się instrumentu wspierania przedsiębiorców, jakim są strefy, to powinny one działać jak najdłużej. Ten 2026 rok to minimalny okres, który pozwoli strefom ściągnąć atrakcyjnych inwestorów – mówi Teresa Kamińska, prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Zaznacza również, że przedłużenie działalności stref gwarantuje wzrost zainteresowania inwestorów - To prawda, że ci, którzy planowali bardzo duże inwestycje wstrzymują się z decyzją, dlatego że do 2020 roku nie zdążą sobie odebrać tej przynależnej pomocy publicznej. W strefie pomoc można sobie odebrać dopiero, gdy się uzyskuje dochody – podkreślała prezes podczas XX Forum Gospodarczego w Toruniu.
Strefy ekonomiczne zapełniają inwestorom zwolnienia i ulgi podatkowe oraz dostęp do istniejącej w ich ramach infrastruktury. Możliwość odliczenia od podatku dochodowego, która jest głównym profitem wejścia do SSE, pojawia się dopiero po rozpoczęciu produkcji i uzyskaniu dochodu.
Inwestycje, wokół których toczą się rozmowy, mogą być warte około 1 mld zł i początkowo wygenerują 4 000 miejsc pracy.
W ramach specjalnych stref ekonomicznych funkcjonują zarówno duże przedsiębiorstwa, jak i małe oraz średnie firmy. Mówi się o Bridgestone, Flextronics, La Farge czy Mondi, natomiast to jest niewielki procent. Ale ci wielcy ściągają do współpracy małe i średnie przedsiębiorstwa. To powoduje, że te przedsiębiorstwa również rozwijają się technologicznie, wchodzą na wyższy poziom, a o to nam chodzi – komentuje Teresa Kamińska.