W czasach, gdy fabryka Drumet zatrudniała ponad dwa tysiące osób, w budynku urzędowało ok. 400 pracowników. Od wielu lat ich liczba systematycznie malała, a pozostałych rozlokowywano w pomieszczeniach biurowych znajdujących się obok hal produkcyjnych. Od 2012 r. budynek stoi pusty. Bezskutecznie próbowano go sprzedać, w końcu zapadła decyzja o wyburzeniu. W sierpniu br. rozpoczęły się prace zmierzające do likwidacji budynku. Robotnicy najpierw przystąpili do robót we wnętrzu obiektu, a teraz, od strony zakładu wyjmowane są okna z klatki schodowej. Rozbiórka będzie utrudniona przez znajdującą się w pobliżu portiernię, kiosk i zakład gastronomiczny.
Nie można zastosować żadnej potężnej maszyny, która szybko uporałaby się z tym zadaniem - mówi jeden z robotników. - Musimy to robić ręcznie, aby nie zniszczyć pobliskich budynków i rosnącej tuż obok roślinności. Gdy zejdziemy na piąte piętro wówczas będzie użyty cięższy sprzęt, a wyburzane elementy będą wpychane do wewnątrz.
39-metrowy budynek wybudowano na początku lat siedemdziesiątych, a jego wysokość od początku przysparzała wielu kłopotów – latem w biurowcu panował ukrop, z kolei zimą trudno było ogrzać pokoje, gdyż ciepło było stale wywiewane nawet przy zamkniętych, ogromnych oknach. Dobre wrażenie na mieszkańcach Włocławka robiła elewacja ze szkła i aluminium, a także pomieszczenia podwieszone na dwudziestu palach biegnących od fundamentów aż do ósmego piętra.
Po wyburzeniu biurowca i znajdującego się pod nim schrony, teren zostanie wyrównany. Na razie nie ma planów dotyczących wykorzystania powstałego placu.