W roku 2014 liczba cyberataków na świecie wzrosła o blisko 50 proc., co oznacza ponad 117 tys. włamań dziennie – dowodzi grudniowy raport PwC. Skala zjawiska w podobnym tempie rośnie również w Polsce. Straty są znaczące – organizacja wyliczyła, że światowa gospodarka może na tym tracić nawet 575 mld dol. Obserwujemy z roku na rok coraz więcej realnych szkód i strat zarówno w instytucjach publicznych, jak i firmach – przyznaje Dominik Stachiewicz, członek zarządu brokera ubezpieczeniowego Donoria. – Na świecie również obserwujemy wzmożoną aktywność hakerską. W zeszłym roku w Polsce także mieliśmy kilka bardzo medialnych sytuacji, dlatego naszym zdaniem ubezpieczenia od tego typu przestępstw będzie wykupowane w Polsce coraz częściej.
Rosnące zagrożenie powoduje, że na Zachodzie cyberubezpieczenia stały się już popularne, a w niektórych przypadkach wręcz obowiązkowe. Polskie firmy także zaczynają dostrzegać rosnące potencjalne zagrożenia. Jest to ubezpieczenie, które chroni w przypadku utraty danych, zabezpieczając instytucję, która została na nią narażona. Ochrona działa niezależnie od tego, czy utratę spowodował atak z zewnątrz, hakerski, czy był ona wynikiem działań wewnątrz spółki – informuje Dominik Stachiewicz.
Na razie tego typu ubezpieczenia oferuje w Polsce tylko jedna firma – AIG w ramach polisy CyberEdge pokrywa konsekwencje finansowe utraty lub bezprawnego użycia danych klientów lub pracowników, wycieku informacji handlowych oraz pokrywa koszty ich odzyskania lub odtworzenia. Zajmuje się też przypadkami, gdy przestępcy szantażują firmę i żądają okupu, grożąc ujawnieniem poufnych informacji.
Dzisiaj ubezpieczyciele podchodzą dość wnikliwie do analizy ryzyka. Oczywiście potrzebna jest pełna informacja o tym, jakie to jest ryzyko i w jaki sposób dane są zabezpieczone – podkreśla Stachiewicz. – Ceny może nie są niskie, ale nie ma konkurencji. Spodziewamy się, że wraz z pojawieniem się oferty innych ubezpieczycieli będą spadały.
Ekspert z Donorii zakłada, że cyberpolisy przebiją się na polskim rynku podobnie, jak wcześniej przebiło się ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej członków zarządów i rad nadzorczych spółek. Tego typu polisy są coraz częściej kupowane przez firmy i to nie tylko te największe. Również członkowie zarządów średnich i małych spółek dostrzegają potrzebę wykupienia tego typu ubezpieczenia – podkreśla członek zarządu Donorii. – Podobnie jak przy innych ubezpieczeniach cena tego typu polis znacząco spadła. Zwiększyła się nam liczba ubezpieczycieli, którzy oferują to ubezpieczenie. Dzisiaj mamy już kilku graczy, którzy walczą o klientów nie tylko ceną, lecz także warunkami.
Polisy te opiewają na coraz wyższe kwoty. W niektórych segmentach spółek roszczenia wobec ich władz pojawiają się w ok. 10 proc. firm. Wykupiona polisa chroni nie tylko majątki członków zarządu czy rady nadzorczej, lecz także same spółki. Ubezpieczyciele poszerzyli spektrum spółek, które mogą być objęte tego typu ubezpieczeniem. Kiedyś nie można było ubezpieczyć spółki nowej, start-upu. Dzisiaj nie jest to może łatwe, ale jak najbardziej możliwe do zrobienia. Możemy ubezpieczyć spółkę, która jest start-upem, z dobrym biznesplanem, gwarantującą stabilny rozwój – mówi Stachiewicz.