Spadki na giełdzie 23 maja były efektem skumulowania się złych informacji ze strefy euro w czasie minionego weekendu. Piątkowa decyzja agencji ratingowej Fitch wpłynęła na obniżenie wiarygodność finansowej Grecji. Stało się to ostrzeżeniem dla inwestorów, że zakup greckich obligacji jest dużym ryzykiem. Kolejno w sobotę agencja S&P obniżyła perspektywę ratingu Włoch do negatywnej, co było powodem braku perspektyw na przyspieszenie wzrostu gospodarczego i ograniczenie pokaźnego zadłużenia.
Poniedziałek z tego powodu był dniem spadków na giełdach, gdzie sprzedawano euro, kupowano dolary oraz franki. Euro było najsłabsze od ostatnich dwóch miesięcy. W wyniku tych perturbacji frank kosztował 3,20 zł, euro 3,95 a dolar 2,82 zł.
Nie przypuszczam, żeby sytuacja na rynkach przeniosła się do Polski. Inwestorów interesuje atrakcyjność, a u nas cały czas można zarobić – uspokajał w wypowiedzi dla „Dziennika Gazeta Prawna”, Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.