Z miesiąca na miesiąc rośnie zainteresowanie elastycznym czasem pracy w firmach. Zapowiadanej lawiny chętnych, przed którą ostrzegali związkowcy, jednak nie widać. Brak elastycznych rozwiązań stawiałby polskie firmy już na starcie w gorszej pozycji. A tak daje szansę na poprawę konkurencyjności całej gospodarki - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej.
Elastyczny czas pracy wprowadziły przede wszystkim duże przedsiębiorstwa (403), a także firmy zatrudniające od 9 do 49 osób (305). Zainteresowanie taką formą zatrudnienia wykazują głównie przedsiębiorstwa zajmujące się przetwórstwem przemysłowym, handlem, naprawami, a także budownictwem.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przypomina, że uelastycznianie czasu pracy możliwe jest od sierpnia 2013 r. Pracodawcy, chcący je wprowadzić, mogą skorzystać z dwóch możliwości – wydłużyć okres rozliczeniowy czasu pracy do maksymalnie 12 miesięcy, co pozwala na dostosowanie pracy do bieżących zamówień, lub wprowadzić możliwość ruchomego czasu pracy, dzięki czemu pracownicy mogą w różne dni tygodnia o różnych godzinach zaczynać i kończyć pracę, a dzięki temu łatwiej godzić życie rodzinne z obowiązkami zawodowymi.
Przedsiębiorcy nie mogą jednak zapominać, że wprowadzenie elastycznego czasu pracy nie zwalnia z konieczności płacenia za nadgodziny, choć w dalszym ciągu dłuższa praca może zostać zrekompensowana dodatkowym czasem wolnym.
Elastyczny czas pracy stosowany jest w wielu państwach Unii Europejskiej, m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Czechach i na Słowacji.