O problemie bankructw, szczególnie w sektorze budownictwa, mówi się już od jakiegoś czasu. Najnowsze dane Monitora Sądowego i Gospodarczego nie napawają optymizmem. W drugim kwartale 2013 roku upadłość ogłosiło blisko 230 podmiotów, czyli o 6,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku i aż o 26,7 proc. więcej niż w 2011 roku. Kłopoty mają nie tylko wspomniane firmy budowlane, ale również papiernicze, meblarskie oraz działające w branży rozrywki, kultury i rekreacji.
Problem upadłości narasta bardzo poważnie od końcówki zeszłego roku. Słabnie koniunktura, więc firmom trudniej jest gospodarować – komentuje Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
Niezwykle trudna sytuacja utrzymuje się od końcówki 2012 roku. Od stycznia do końca marca upadłość ogłosiło 235 firm, w drugim kwartale zaś kolejne 228. W samym czerwcu zbankrutowało 85 firm, czyli prawie o połowę więcej niż w maju. Pomimo iż gospodarka stopniowo się stabilizuje, te przedsiębiorstwa, które miały problemy z płynnością finansową, mają trudności z wyjściem z dołka.
Prognozy dla roku bieżącego mówią o tym, że upadnie blisko 1200 firm – mówi Piotr Soroczyński.
Obecnie w najtrudniejszej sytuacji są firmy z branży rozrywkowej, kulturalnej oraz turystycznej. Kiedy mamy problemy z dochodami, kiedy gospodarstwa domowe i firmy starają się ograniczać koszty, to w naturalny sposób rezygnujemy z części usług, z których łatwiej zrezygnować, czyli z kultury i rozrywki – wyjaśnia ekonomista.
Systematycznie rośnie również liczba firm upadających w sektorze produkcji mebli oraz wyrobów z papieru, a także w branży budowlanej. Odnosi się to do dystrybutorów materiałów wykorzystywanych przy budowie, wykonawców oraz deweloperów.
Jeżeli mówimy o około tysiącu firm, które upadły bądź upadną, gdzie przeciętnie mogło być zatrudnionych od około 50 do 100 pracowników, to w sumie są to dziesiątki tysięcy miejsc pracy. To jest bardzo poważny problem dla tych ludzi, którzy utracili pracę i nie mają środków do życia, ale to się potem efektem domina odbija na gospodarce. Polska gospodarka po raz pierwszy od 20 lat, od czasów transformacji, nie może liczyć na swój własny popyt krajowy – mówi Piotr Soroczyński.